Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matthew Quick. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matthew Quick. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 sierpnia 2017

Letni Book Tag i opowieści dziwnej treści

03:45 4
     "Jak ja nie cierpię lata" - te słowa z pełnym przekonaniem wypowiadam już od kilku lat. Lubię wakacje, wyjazdy, grille, ogniska, itd. ale czy przy okazji musi być tak cholernie ciepło? Jednak większość je lubi, więc trzeba się przystosowywać - a skoro ponad połowa wakacji za nami (jeżeli kogoś dobiłam to nie dziękujcie 😛) i już tylko trzydzieści dni dzieli mnie od pierwszego dnia w liceum (totalnie nie mogę się doczekać) to trzeba się trochę rozluźnić i dlatego dzisiaj mam dla was tag znaleziony u Pauliny.


sobota, 26 listopada 2016

...dostrzegam Wszystko to, co wyjątkowe

03:38 3
     Książka, której nie mogłam się doczekać, ale czy warto było czekać? Kolejny wielki sukces czy może tym razem wielka klapa? To i wiele więcej w tym właśnie poście o powieści jedynego i niepowtarzalnego Matthew Quicka Wszystko to co wyjątkowe.

     Główną bohaterką jest Nanetee O'Hare, a wszystko zaczyna się od tajemniczej powieści pt.: Kosiarz Balonówki i pechowych Walentynek. Nanetee jest gwiazdą szkolnej drużyny piłkarskiej, jednak od kilku lat marzy o tym, żeby z nią skończyć. Nie myśli o przyszłości, nie jest typową nastolatką. Przeżyła kilka trudnych okresów w życiu, jednak kiedy poznaje Alexa wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Zostaje buntowniczką, mówi wszystko co myśli, opuszcza drużynę i pokazuje całemu światu środkowy palec. Razem z Alexem chce odkryć tajemnicę Kosiarza i jego autora.

     Co myślę o Wszystko to co wyjątkowe? Powiem tak - zawiodłam się, Panie Quick. Wprawdzie jest to dobra książka, ale naprawdę słaba w porównaniu z innymi jego autorstwa. Porusza bardzo ciekawy temat tego, jak zmieniamy się pod wpływem książek, jednak nie zachwyciła mnie.
     Jestem także zdegustowana tym, że to nie Moondrive (Wydawnictwo Otwarte) wydał tę książkę i to nie tylko dlatego, że nie pasuje do pozostałych. Po prostu od razu czuć, że coś nie pasuje - inne kartki, inna czcionka...
     Jeżeli ktoś nie czytał poprzednich powieści Quicka to być może Wszystko to co wyjątkowe spodoba mu się. Nie porusza, raczej traktuje o lekkomyślności nastolatków. Ale nie takiej lekkomyślności "w normie" tylko takiej mocno przesadzonej. Trudno mi nawet cokolwiek napisać o tej powieści, bo nawet nie wywołała u mnie żadnych uczuć.
     Jednak coś mi się w tej książce podoba: tajemnica powstania Kosiarza Balonówki. Kogo z nas nie intryguje to, dlaczego książka powstała, jakie były intencje autora, co go skłoniło do stworzenia takich a nie innych postaci i właśnie takiej historii?
     Jak już wcześniej napisałam podoba mi się to, że Quick uwzględnił w tej powieści to, jak możemy się zmieniać pod wpływem książek. Na mnie bardzo wywarły wpływ Wybacz mi, Leonardzie i Prawie jak gwiazda rocka jego autorstwa, Złodziejka książek Markusa Zusaka i tak właściwie uważam, że większość przeczytanych przeze mnie pozycji literackich w jakiś sposób mnie zmieniło.

sobota, 10 września 2016

...jestem optymistyczną (prawie) gwiazdą rocka

09:28 0
     Moje kolejne spotkanie z Matthewem Quickiem, czyli Prawie jak gwiazda rocka mogę zaliczyć do udanych. Dlaczego? Zapraszam do przeczytania :)

     Amber Appleton jest pozytywnie nastawioną do życia uczennicą liceum w mieście Childress, które ona sama określa jako miasto życzliwych ziomali i ziomalek. Mieszka w żółtym szkolnym autobusie 161 razem z mamą i psiakiem, który jest mega dżentelmenem, o imieniu Bobby Big Boy, jednak nie przeszkadza jej to w byciu optymistką. Odwiedza lokalny dom metodystów z, w szkole należy do Federacji Fantastycznych Fanatyków Franka, śpiewa z Chrystusowymi Diwami i wszystkich zaraża swoją energią. Bez kitu!
     Niestety pewne tragiczne wydarzenie odbiera jej chęć życia... Nie chce nikogo widzieć, traci entuzjazm, czuje się beznadziejnie, jednak nie traci nadziei, że kiedyś może będzie lepiej.


      Może czasem, w wyjątkowych sytuacjach, lepiej jest uchwycić inną chwilę, jeśli obecna nie jest dla ciebie tą właściwą. Czasem miło jest myśleć o tym, że przed nami jeszcze wiele chwil. Zawsze.
     Dosyć niepewnie podchodziłam, bo po pokochaniu Wybacz mi, Leonardzie trochę bałam się zawodu, jednak na szczęście autor mnie nie zawiódł. Amber zdobyła moją sympatię już po dwóch stronach lektury, a kończąc czytać naprawdę żałowałam, że muszę się z nią już pożegnać. Zaraża swoją energią i optymizmem bardziej niż grypa w okresie jesienno-zimowym.
     Prawie jak gwiazda rocka wg mnie nie pobiła Wybacz mi, Leonardzie, ale występuje pomiędzy obiema historiami pewne podobieństwa. Obaj bohaterowie nie boją się mówić tego, co myślą, podchodzą nieco sarkastycznie do życia i mieli swoje momenty totalnej beznadziejności. W obu książkach stopniowo odkrywamy przeszłość bohaterów, w czym Matthew Quick osiągnął mistrzostwo. Łączy je również ważny element: nadzieja na lepsze życie, która łączy wszystkie książki autora. Jednak z Wybacz mi... bije atmosfera przygnębienia i zrezygnowania, a w Prawie jak... mimo momentów beznadziejności wyczuwa się pozytywną energię i optymizm. Leonard jest raczej pesymistą i niechętnie podchodzi do większości ludzi, natomiast Amber wręcz przeciwnie.
     Co w ogóle myślę o powieści M. Quicka Prawie jak gwiazda rocka? Jest niesamowicie interesująca, motywuje do działania i zrobienia czegoś wielkiego, a także do zmian - zarówno tych może nieznacznych, jak i tych, które zmienią nasze życie nawet o sto osiemdziesiąt stopni. Czyta się szybko, a przez ogromny optymizm, przesympatyczną bohaterkę i ciekawą fabułę po prostu nie chce się kończyć czytać, mimo jednego przewidywalnego wydarzenia. Dzięki niej, a także pozostałym książkom Quicka, odzyskałam nadzieję na to, że wszystko może się zmienić na lepsze, nieważne w jak krytycznej sytuacji się znajdujemy. Bez kitu!

sobota, 20 sierpnia 2016

...nie chcę dorosnąć

13:12 0
     - Większość sprawia wrażenie nieszczęśliwych - przyznałem. - Choć z całej siły próbują to ukryć. Ale dzieci ukrywają to lepiej niż dorośli, prawda? Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym.
    Często słyszę, i wy na pewno też, że jeżeli zapytamy kogoś o to, co zrobiłby, np. podczas II Wojny Światowej, odpowie, że walczyłby za swój kraj, przeciwstawiłby się tyranowi i opowiada inne tego typu badziewie. Nie żyjemy w tamtym czasie, w tamtym kraju, więc nie możemy powiedzieć, co byśmi zrobili (a obstawiam, że większość z  nas by uciekła, jeżeli mieliby gdzie). W dużej mierze to właśnie o tym jest Wybacz mi, Leonardzie - o tym, że nie możemy osądzać ludzi, skoro nie jesteśmy na jego miejscu. Że nie możemy powiedzieć "co byśmy zrobili", bo nie dzieje się w to naszej rzeczywistości. Bo jesteśmy sobą, a nie kimś innym.
     Rewolucja rozpoczyna się od ciągu pojedynczych decyzji, od kolejnych wdechów i wydechów. (...) Pokaż mi, że człowiek może być jednocześnie dorosły i szczęśliwy. Błagam!

    Dla Leonarda Peacocka nadchodzi w końcu dzień, na który wielu z nas czeka - dzień osiemnastych urodzin.On też na niego czekał, ale z zupełnie innego powodu. Nie spodziewa się ani imprezy, ani prezentów, ani hektolitrów alkoholu. Po prostu pakuje cztery prezenty dla przyjaciół - kapelusz w stylu Bogarta, czek na rzecz pewnej organizacji, wojskowe odznaczenie, srebrny łańcuszek oraz robi zdjęcie swoim iPhonem, któremu nadaje tytuł Śniadanie nastoletniego zabójcy.
    Do tamtego dnia niewiele rzeczy sprawiało mu radość. Były to muzyka jego szkolnego kolegi, Babacka, spędzanie czasu ze swoim sąsiadem Waltem, głównie na oglądaniu filmów z Bogartem, lizaki o smaku piwa korzennego oraz lekcje z Herr Silvermanem, na których może mieszać w głowach swoim kolegom.
    Dlaczego więc czekał na ten szczególny dzień?
    Ponieważ w dniu, gdy osiąga dorosłość. według prawa, ma zamiar sprzątnąć z tego świata swojego byłego przyjaciela Ashera Beala, którego uważa za nazistę, a także popełnić samobójstwo i to wszystko za pomocą pistoletu z czasów II Wojny Światowej - walthera P38, który otrzymał od ojca jakieś dwa lata wcześniej.
    Leo, który według matki przypomina "grunge-rockowego ćpuna", większość ludzi, a szczególnie dorosłych uważa za osoby żałosne i w większości przypadków nieszczęśliwe, a co więcej niezdolne do szczęścia. Za jedną z najbardziej żałosnych osób uważa Lindę - swoją matkę. Uważa, że: jest samolubną olewającą suką. Właśnie dlatego postanawia zastrzelić siebie w dniu osiemnastych urodzin - nie chce zostać szarym, wykonującym czyjeś polecenia, uberżałosnym dorosłym. Jego ulubioną książką jest dzieło Williama Shakespeare'a Hamlet. Według niego: cała sztuka jest argumentacją na rzecz odebrania sobie życia.
     W takim razie dlaczego zmusza nas pani do uczenia się o takich postaciach jak Hamlet, o prawdziwych bohaterach, skoro nikt nie oczekuje potem, że będziemy się na nich wzorować? Czy naprawdę mamy tylko przejmować się punktami, podaniami na studia i całą resztą Robić to, co wszyscy inni?
    Wybacz mi, Leonadzie Matthewa Quicka, gdy czytałam pierwszy raz, pochłonęłam w jedną noc. Parę razy chciałam odłożyć książkę, ale nie potrafiłam spać, zastanawiając się, jak zakończy się (albo i nie zakończy) historia głównego bohatera.
    Leonard Peacock może i trochę "ma nie po kolei w głowie" i jest socjopatą, ale jest doroślejszy od swoich rówieśników, przez co jest wyalienowany. Może jest nieco egoistycznym dupkiem, ale jest również bardzo empatyczny. Można powiedzieć, że Leo jest ostoją przeciwieństw. Prowadzi również wewnętrzną walkę. Jest emocjonalnie rozerwany pomiędzy chęcią zabójstwa i samobójstwa, ale jednocześnie chce, aby ktoś ogarnął co ma zamiar zrobić,żeby ktoś go powstrzymał. Do tej pory przy życiu trzymała go głównie dręcząca go zagadka zawsze długich rękawów Herr Silvermana - jego nauczyciela historii Holokaustu. Ma dziwne przeczucie, że ta informacja, powód, dla którego jego nauczyciel nigdy nie ma odsłoniętych ramion, może odmienić jego życie. Ma również nadzieję, że mimo tego, iż nikomu nie wspomniał o swoich urodzinach, usłyszy: wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Do końca ma wiarę. Pod kilkoma względami jest do mnie podobny, np. obaj nie chcemy stać się szarymi ludźmi, jesteśmy nieco popieprzeni, przeciwstawiamy się dorosłym oraz często najpierw mówimy, a dopiero potem myślimy. Naprawdę go polubiłam i poczułam z nim jakąś więź.
     Tylko w jednym momencie byłam zdegustowana. Autor jako ulubiony zespół Ashera podał Green Day i to mi w zupełności nie przeszkadza, jednak jako jego ulubioną piosenkę podał American idiot. Jasne, lubię tę piosenkę, ale Matthew mógł się bardziej postarać, bo przecież GD ma wiele wspaniałych utworów, np. Holiday, Boulevard of Brocken Dreams, czy When I come around, a wybrał chyba najbardziej popularną ich piosenkę. Nie wiem czy wynika to z lenistwa autora, czy z tego, że chciał zrobić z Beala jeszcze większego ignoranta.
     Ogólnie książkę Quicka czyta się bardzo dobrze. Autor na prawie każdej stronie zaskakuje. Jest to niezwykła opowieść o inności, odrzuceniu, samotności, ale także nadziei, że w przyszłości, mimo że nic na to nie wskazuje, nasze życie może się zmienić na lepsze. Wybacz mi, Leonardzie skutecznie za pomocą kilku celnych strzałów zmieniło mnie i moje spojrzenie na świat. Jestem nawet skłonna powiedzieć, że dzięki niej stałam się trochę lepszym człowiekiem, chociaż nie w ten sposób, w jaki większość by chciała.
     Uwielbiam wszystkie książki Quicka. Podkreślają inność, przez co bohaterowie nie są typowi. Nie są bohaterami, nie zmieniają świata na dużą skalę. Mają zwykłe życie, zwyczajne problemy i nieźle popieprzone w głowach. Każda opowieść jest inna - tak jak każdego z nas.