Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiara. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiara. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 września 2016

...jestem optymistyczną (prawie) gwiazdą rocka

09:28 0
     Moje kolejne spotkanie z Matthewem Quickiem, czyli Prawie jak gwiazda rocka mogę zaliczyć do udanych. Dlaczego? Zapraszam do przeczytania :)

     Amber Appleton jest pozytywnie nastawioną do życia uczennicą liceum w mieście Childress, które ona sama określa jako miasto życzliwych ziomali i ziomalek. Mieszka w żółtym szkolnym autobusie 161 razem z mamą i psiakiem, który jest mega dżentelmenem, o imieniu Bobby Big Boy, jednak nie przeszkadza jej to w byciu optymistką. Odwiedza lokalny dom metodystów z, w szkole należy do Federacji Fantastycznych Fanatyków Franka, śpiewa z Chrystusowymi Diwami i wszystkich zaraża swoją energią. Bez kitu!
     Niestety pewne tragiczne wydarzenie odbiera jej chęć życia... Nie chce nikogo widzieć, traci entuzjazm, czuje się beznadziejnie, jednak nie traci nadziei, że kiedyś może będzie lepiej.


      Może czasem, w wyjątkowych sytuacjach, lepiej jest uchwycić inną chwilę, jeśli obecna nie jest dla ciebie tą właściwą. Czasem miło jest myśleć o tym, że przed nami jeszcze wiele chwil. Zawsze.
     Dosyć niepewnie podchodziłam, bo po pokochaniu Wybacz mi, Leonardzie trochę bałam się zawodu, jednak na szczęście autor mnie nie zawiódł. Amber zdobyła moją sympatię już po dwóch stronach lektury, a kończąc czytać naprawdę żałowałam, że muszę się z nią już pożegnać. Zaraża swoją energią i optymizmem bardziej niż grypa w okresie jesienno-zimowym.
     Prawie jak gwiazda rocka wg mnie nie pobiła Wybacz mi, Leonardzie, ale występuje pomiędzy obiema historiami pewne podobieństwa. Obaj bohaterowie nie boją się mówić tego, co myślą, podchodzą nieco sarkastycznie do życia i mieli swoje momenty totalnej beznadziejności. W obu książkach stopniowo odkrywamy przeszłość bohaterów, w czym Matthew Quick osiągnął mistrzostwo. Łączy je również ważny element: nadzieja na lepsze życie, która łączy wszystkie książki autora. Jednak z Wybacz mi... bije atmosfera przygnębienia i zrezygnowania, a w Prawie jak... mimo momentów beznadziejności wyczuwa się pozytywną energię i optymizm. Leonard jest raczej pesymistą i niechętnie podchodzi do większości ludzi, natomiast Amber wręcz przeciwnie.
     Co w ogóle myślę o powieści M. Quicka Prawie jak gwiazda rocka? Jest niesamowicie interesująca, motywuje do działania i zrobienia czegoś wielkiego, a także do zmian - zarówno tych może nieznacznych, jak i tych, które zmienią nasze życie nawet o sto osiemdziesiąt stopni. Czyta się szybko, a przez ogromny optymizm, przesympatyczną bohaterkę i ciekawą fabułę po prostu nie chce się kończyć czytać, mimo jednego przewidywalnego wydarzenia. Dzięki niej, a także pozostałym książkom Quicka, odzyskałam nadzieję na to, że wszystko może się zmienić na lepsze, nieważne w jak krytycznej sytuacji się znajdujemy. Bez kitu!

środa, 30 marca 2016

...będę tam, gdzie poniesie mnie wiatr

07:50 0
     Wiatr marcowy to zły wiatr, mawiała moja matka. Ale wbrew temu wydaje się dobry, pachnie sokiem roślin i ozonem, i solą dalekiego morza. Dobrym miesiącem jest marzec, kiedy luty ucieka tylnymi drzwiami, a od frontu już czeka wiosna - dobrym miesiącem na zmiany.
     Witam w ten deszczowy marcowy dzień. Dzisiaj mam dla was opinię książki, do której musiałam się długo przekonywać, aby w końcu ją przeczytać. Joanne Harris Czekolada - zapraszam.
     Do małego miasteczka - Lansquet - we Francji przybywa Vianne Rocher wraz z córką, Anouk. Były już w wielu, wielu miejscach i nigdzie nie zostawały na długo - maksymalnie rok, ale zazwyczaj jest to miesiąc czy dwa. Przez całe życia była tam, gdzie czuła, że wiatr ją niesie. Uciekała przed Człowiekiem w Czerni. Kobieta w tym małym szarym, niewyróżniającym się miasteczku otwiera czekoladziarnię. Ma wielu zwolenników, ale i wielu wrogów.
     Jej wrogiem był między innymi ksiądz Francis Reynaud, Człowiek w Czerni, nie pochwalał tego, co robiła madame Rocher, tym bardziej, że otwarła swój sklep w Wielki Post. Ale Reynaud miał swoja tajemnicę, coś o czy nie wiedział nikt oprócz poprzedniego proboszcza... Nawet czytelnik nie do końca ją poznaje, nad czym bardzo ubolewam.
     Są to dwie główne postacie. Po za tym byli jeszcze: Armanda Voizin - staruszka, która bardzo lubiła Vianne, Roux - wodnik pływający po wodach Tannes, Gulliaume - człowiek, który traktował swojego psa, Charlesa, jak przyjaciela.
     Książka Joanne Harris Czekolada pozostawiła po sobie mieszane odczucia. Jestem zła na autorkę, że przerwała, według mnie, w najmniej odpowiednim momencie. Chciałabym się dowiedzieć co stało się z Francisem Reynaudem po zjedzeniu czekoladek, co stało się owego dnia, którego wspomnienie podążało za nim jak cień. Dlaczego tak często odwiedzał poprzedniego proboszcza? Zbyt wiele w opowieści zostało niedopowiedziane… Uważam, że kleryk był najciekawszą ze wszystkich postaci świata przedstawionego. Te jego liczne tajemnice… Uważam, że naprawdę dobrym pomysłem było opisywanie historii z dwóch perspektyw. Z niecierpliwością czekałam na każdy rozdział, w którym narratorem był Francis, bo opisywał każde odczucie… każdy smak i zapach z taką intensywnością, że można było to wszystko odczuć, jakby samemu się tego doświadczało. Vianne Rocher, główna bohaterka, wzbudziła u mnie sympatię, ale na pewno nie dołączy do moich ulubionych książkowych postaci. Książkę czyta się przyjemnie i czuje się aurę spokoju mimo Człowieka w Czerni, rozsiewającego niepokój.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

...nie porzucę nadziei i nie stracę wiary

09:33 0
     Tym razem z wyborem książki nie miałam żadnego problemu. Od razu zdecydowałam się na Życie Pi Yanna Martela.
      Pierwszy raz przeczytałam tą powieść trzy lata temu. Od tamtej pory czytam ją co roku przez święta i za każdym razem odkrywam w niej coś nowego. Jak do większości książek, do tej skłoniła mnie ciekawość.

Opis
     W książce autor opowiada nam historię młodego Indyjczyka Piscine Molitore'a Petela.
     W pierwszej części poznajemy jego życie w Indiach oraz jak poznał Hinduizm, Chrześcijaństwo i Islam. Opisuje też zabawną historię tego, dlaczego tygrys nazywa się Richard Parker. Dowiadujemy się po czym otrzymał imię, dlaczego postanowił je skrócić do krótkiego Pi oraz dlaczego jego rodzina postanowiła sprzedać zoo i wyjechać do Kanady.
     Druga część pt. Ocean Spokojny ukazuje katastrofę na morzu, jak to się stało, że zebra, orangutan, hiena, tygrys i Pi trafili na szalupę ratunkową i jak część z nich umiera, a raczej zostaje zabita. To tylko początek tejże części, bo cała reszta opowiada o 227 dniach na morzu, przemyśleniach (jedno z nich znajdziecie na końcu postu), wyborach i tęsknocie Pi. Jego wspomnieniach, wahaniach oraz ogromnej wierze w Boga.
     Trzecia część to relacja Piscine z katastrofy i podróży, jaką złożył panu Okamoto i panu Chiba.


Opinia
     Życie Pi Yanna Martela to nie tylko książka o podróży na niebezpiecznym Oceanie Spokojnym. To piękna książka pełna przemyśleń, która zmieniła moje spojrzenie na świat i na wiarę.  Kilka miesięcy temu usłyszałam Co takiego może być w tej książce? Opowiada o chłopcu, który płynie, płynie i nic więcej. To na pewno nie jest ciekawa książka, a tym bardziej przekazująca ważne treści. Miałam wtedy ochotę przybić tej osobie piątkę krzesłem. Jasne, nie wszystkim będzie się podobać, ale według mnie jest to książka, którą każdy powinien przynajmniej raz przeczytać. Po za tym pomysł autora zasługuje na pochwałę: co jakiś czas wstawiona jest scena z teraźniejszości, kiedy autor jest w domu Pi Patela, który opowiada Martelowi swoją historię, więc możemy mieć wrażenie, że poznajemy tą opowieść w tym samym czasie co Yann M. Książka należy do tych, do których trzeba mieć ogromną determinację żeby ją przeczytać, ale zdecydowanie warto. Nie zawiedziecie się.



    Moim marzeniem jest wierzyć i nie tracić nadziei mimo przeciwności losu, tak jak Piscine Molitore Patel.
          Muszę wam coś powiedzieć o strachu. Strach to jedyny prawdziwy wróg życia. Tylko on może je pokonać. Jest sprytnym, zdradzieckim przeciwnikiem, o czym dobrze się przekonałem. Nie wie, co to przyzwoitość ani szacunek dla prawa i umów, nie zna litości. Uderza w najsłabszy punkt, który znajduje łatwo i nieomylnie. Rodzi się w twoim mózgu i to zawsze. [...]                                                                                    Wtedy strach zwraca się przeciwko twojemu ciału, które już wie, że dzieje się coś bardzo złego. Twoje płuca odleciały jak ptak, a wnętrzności wyślizgnęły się jak wąż. Język sztywnieje jak martwy opos, podczas gdy szczęki galopują w miejscu. [...] I podobnie dzieje się z resztą twojego ciała. Każda jego część rozpada się na swój sposób. Sprawnie działają tylko oczy. One zawsze bacznie obserwują strach.                                           Szybko podejmujesz pochopne decyzje. Pomijasz ostatnich sojuszników: nadzieję i wiarę. I tu sam dokonujesz sobie sabotażu. Już zawładnął tobą strach, który jest tylko wrażeniem, ułudą.                                           Trudno to ubrać w słowa. Ponieważ strach, prawdziwy strach, taki, który przenika cię do głębi, który czujesz, stając w obliczu śmierci, lęgnie się w twojej pamięci jak gangrena. Zatruwa wszystko, nawet słowa, które o nim mówią. Musisz więc walczyć z całych sił, żeby dać mu wyraz. Musisz walczyć, żeby rzucić na niego światło słów. Bo jeśli nie staniesz  do walki, jeśli twój strach stanie się niemą ciemnością, której starasz się unikać i o której może nawet uda ci się zapomnieć, odsłonisz się i narazisz na jego następne ataki, bo tak naprawdę nie stawiłeś mu czoła.

- fragment powieści Yanna Martela Życie Pi
w tłumaczeniu Magdaleny Słysz