Tytuł: Cesarzowa Kart
Autor: Kresley Cole
Wydawnictwo: Moondrive
Data wydania: 4 października 2017
Liczba stron: 424
Evangeline Green mieszka wraz z matką na rodzinnej farmie w Luizjanie. Jest atrakcyjną szesnastolatką, chodzi do dobrej szkoły, ma wierną przyjaciółkę, przystojnego chłopaka i... mroczną tajemnicę. Od dziecka dręczą ją sny – widzi brutalną walkę postaci z kart tarota i świat zmierzający do zagłady. To dlatego Evie spędziła ostatnie miesiące w ośrodku dla umysłowo chorych. Wraz z początkiem roku szkolnego chce zacząć wszystko od nowa, ale to, co wkrótce ją spotka, nie śniło jej się nawet w najgorszych koszmarach.(...) - opis ze strony wydawnictwa
Jaka ta książka była okropna. Nie żartuję. Zresztą świadczy o tym, fakt, że przekopiowałam opis ze strony Moondrive'a, a nie napisałam go sama, jak to zwykłam robić. Dlaczego ja ją w ogóle kupiłam? A no tak: intrygujące zdanie na okładce, zielone strony i świetny prolog robią swoje. Nie twierdzę, że całość jest do dupy. Pomysł był dobry, naprawdę dobry. Wykorzystanie talii tarota jako motor napędowy i główny wątek? Super. Przypisanie do kart poszczególnych postaci? Świetnie. Zajebista apokalipsa, która wymiata znaczną część ludzkości? No łącząc z poprzednimi elementami nie da się tego spierdolić. Okazało się, że można i płakać mi się chciało czytając, co pani Cole z tym zrobiła.
Fabuła właściwie jest ciekawa, bo jak powiedziałam pomysł był dobry. Niestety na tym się w sumie skończyło. Akcje, które były ciekawe były niepotrzebnie skracane i nieco spłaszczone, za to momenty, które mogły być skrócone, ciągnęły się dla mnie w nieskończoność. Co zabawne bardziej nudziła mnie część po Błysku, a nie ta przed... Teoretycznie chyba powinno być na odwrót, ale może po prostu w tej pierwszej części miałam jeszcze jakąś nadzieję na dobry rozwój akcji.
Na koniec dodam, że sposób pisania Kresley Cole też mi się nie podobał, ale nie był tragiczny. Ostatecznie, aby dostrzec choć trochę pozytywów, dostajemy coś, co jest średnie - dobry pomysł, gorsze wykonanie, ale ma szansę na poprawę. Cesarzowa Kart kończy się tak, jakby miała mieć kontynuację i pokładam wiarę, że druga część może być lepsza.
Współczuję Ci, że się musiałaś tak wymęczyć. Ale na ten zielony papier sama bym poleciała!
OdpowiedzUsuń