wtorek, 19 września 2017

...rodzina Roccamatio jest tylko paralelą

     Historia rodziny Roccamatio to tak właściwie zbiór czterech opowiadań z początków pisarskiej przygody Yanna Martela, w którego skład wchodzą: Historia rodziny Roccamatio, Gdy usłyszłem koncert Johna Mortona ku czci szeregowca Donalda J. Rankina na smyczki i dysonujące skrzypce, Ostatnie godziny: warianty oraz Wytwórnia luster Vita Aeterna. Lustra na całą wieczność. Są nieco poprawione w stosunku do oryginałów z 1993 roku. Dzisiaj mam zamiar pochylić się nad, a raczej przed, pierwszym z nich.

     Historia rodziny Roccamatio  traktuje o o chorobie Paula Atsee. Więc skąd Roccamatio? Takie nazwisko nosiła rodzina Włochów mieszkająca w Helsinkach, którą główny bohater wymyślił wraz z przyjacielem. Pisali o niej książkę, a jej historia była paralelą (porównywanie, poszukiwanie i zestawianie podobieństw) do historii świata w latach 1901-1961 plus 2001, który był na wyrost, ponieważ wtedy jeszcze się nie wydarzył. Opowiadanie ma niecałe siedemdziesiąt pięć stron.
     Kocham tego człowieka ze względu na jego ból.
     W mojej opinii jest to prawdopodobnie najsmutniejsze opowiadanie świata. Do jego stworzenia Martela skłoniła śmierć przyjaciela na AIDS, przez nawet jedną stronę nie czuje się nadziei na dobre zakończenie, a dodatkowo w większości wybrane są wydarzenia najokropniejsze w historii XX wieku. Uwzględniona jest nawet śmierć Antoine'a de Saint-Exupéry'ego w 1944. Przy ostatnich stronach łzy spływały po moich policzkach z powodu ogromnego smutku wywoływanego w całości przez narratora. Odczuwałam wielki ból razem z nim. To niesamowite, że mimo niewielkiego rozmiaru, tak bardzo zżyłam się z bohaterami.

     Ale mimo tego, że Historia... to dzieło bardzo smutne, zarazem porusza i skłania do namysłu. Wprawdzie ta właściwa opowieść dzieje się w latach osiemdziesiątych to jest bardzo aktualna - widocznie niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Przy okazji można poduczyć się trochę historii - tej strasznej, ale także odrobinę pozytywnej.

    Z całego serducha polecam to krótkie opowiadanie. Ma w sobie "to coś", co sprawiło, że czytałam je na jednym wdechu. Wprawdzie nie jest ani trochę zaskakująca, ale przyjemna i intrygująca. Kocham takie historie - nieco osobliwe i okropnie wzruszające. Mam nadzieję, że pozostałe opowiadania z tej książki okażą się równie tkliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz