piątek, 5 sierpnia 2016

...należę do Legionu Samobójców

Pamiętajcie, to my jesteśmy ci źli.
     Legion Samobójców kolejna super-premiera tego roku. Fabuła jest bardzo prosta - Amanda Valler z Rady Bezpieczeństwa Narodowego kompletuje grupę złoczyńców mających walczyć ze... złem. W jej skład wchodzą - Deadshot (Will Smith), Harley Quinn (Margot Robbie), Boomerang (Jai Courtney), Killer Croc (Adewale Akinnuoye-Agbaje), Slipknot (Adam Beach) oraz Diablo (Jay Hernandez), a jej przywódcą jest zwykły żołnierz Rick Flag (Joel Kinnaman). Skoro to takie proste to może od razu przejdę do opinii.

     Zacznę od tego, że poszłam na film, bo po prostu ciekawie się zapowiadał. W sumie to się nie zawiodłam, ale dlaczego oni walczyli z czarownicą? Nie lepiej byłoby ich puścić w totalną masakrę w stylu Londyn w ogniu? To są normalni ludzie (oprócz Croca i El Diablo), więc dlaczego walczą z magią? Trochę bez sensu, ale daje niezły efekt. Druga rzecz, która mi się nie podobała to dwa powracające wątki miłosne, na szczęście nieprzesłodzone i nieco brutalne, ale dzięki jednemu z nich był Jocker, więc... tak właściwie nie mam na co narzekać.
     Co mi się podobało? Trochę tego jest.
     Muzyka świetnie dobrana. Wiedziałam to od momentu, gdy zaraz na początku zarzucili The House of the Rising Sun The Animals. Potem jeszcze było Paranoid Black Sabbath, a na koniec Bohemian Rhapsody Queen'u. No i piosenka promująca film odnosząca się do każdego członka po kolei, a refren jakby śpiewa Jocker Sucker for Pain Lil Wayne, Wiz Khalifa, Imagine Dragons, Logic, Ty Dolla $ign i X Ambassadors - uwielbiam ♥ (fragment zamieszczam poniżej). W ogóle cała muzyka do filmu mi się bardzo, bardzo, bardzo podoba.
Love and the loyalty that’s what we stand for
Alienated by society, all this pressure give me anxiety
Walk slow through the fire
Like, who gon’ try us?

     Suicide Squad pokazuje, że faceci z tatuażami są po prostu zajebiści.
     Do obejrzenia Legion Samobójców skłoniła mnie przede wszystkim jedna rzecz, a właściwie osoba - Jocker, w którego wcielił się Jared Leto. Jedno słowo - boski. Dokładnie tak. Jak dla mnie Jocker w tym filmie jest boski. Gra aktora - śmiech, poruszanie się, lekki obłęd w oczach są niesamowite. Za każdym razem, gdy się pojawiał, myślałam, że umrę. Nietypowy, już ponadczasowy złoczyńca, szaleniec i socjopata po raz kolejny zaskakuje, a mimo że nie jest jedną z głównych postaci, jest po prostu genialny.
     Drugim facetem z tatuażami jest El Diablo. Koleś stracił rodzinę po części z własnej winy, ale głównie przez "umiejętność", o którą się nie prosił. Potrafi wytwarzać ogień (nie mam pojęcia jak to inaczej nazwać) i to mi się cholernie podoba. To jest też jedyna postać, która powstrzymuję się od walki i nie marzy o wyjściu na wolność. Ale akurat jego uwielbiam tylko ze względu na tą moc.
     Cała drużyna tych niezwykłych socjopatów plus kilku żołnierzy, Jocker i niepotrzebna czarownica dają razem niesamowity film. Humor jest tam obłędny (przy okazji pozdrawiam dziewczynę ze wspaniałymi niebieskimi włosami, która siedziała obok mnie i podzieliła się ze mną popcornem, bo chyba podobny rodzaj humoru... oczywiście czarnego i socjopatycznego). Wizualnie też jest dobrze zrobiony, szczególnie w momentach, kiedy przedstawiają poszczególne osoby. Moim marzeniem jest poznać ich wszystkich, a w szczególności Jockera.
     Na pewno jeszcze kiedyś, może nawet za niedługo, obejrzę ten film jeszcze raz. Oczywiście, bezgwarancyjnie i bezwzględnie Legion Samobójców trafia do moich ulubionych filmów oraz z niecierpliwością czekam na drugą część, która rzekomo ma się pojawić w 2018 roku :)
     Życzę miłego oglądania, a na koniec piosenka Sucker for Pain.

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz