niedziela, 7 sierpnia 2016

..."Czy wiesz, że bogowie śmierci jedzą tylko czerwone jabłka?"

     Pierwsza sprawa: zmieniłam nazwę bloga z Zanim dorosnę... na Zanim się obudzę...
     Druga sprawa: dzisiejszy post :)
     Jeżeli ktoś oglądał to już po tytule wie o czym jest ten post. Jeżeli nie oglądaliście, przedstawiam wam Death Note - jedno z najbardziej znanych i chyba najbardziej epickie anime, jakie istnieje. Death Note to anime kryminalno-psychologiczne, które trochę rozjebało mnie psychicznie, szczególnie dwa ostatnie odcinki.
     Gdy już trafisz do niewoli, nie będziesz wiedział, kiedy umrzesz. Czekanie jest irytujące. 
     Wzorowy uczeń Light Yagami pewnego dnia znajduje tytułowy Notatnik Śmierci, który to w świecie ludzi upuścił "przez przypadek" Ryuuku - bóg śmierci uwielbiający jabłka. Zasady są proste: Trzeba znać twarz i nazwisko ofiary, dzięki czemu osoby o tym samym nazwisku nie umrą. W ciągu czterdziestu sekund należy wpisać rodzaj śmierci, inaczej ofiara umrze na zawał serca. Następnie w ciągu sześciu minut i dwudziestu sekund od wpisania rodzaju należy opisać szczegóły śmierci. Między posiadaczem notatnika, a bogiem śmierci jest tylko jedna umowa - to on wpisze twoje nazwisko do notatnika, gdy będziesz miał umrzeć.
     Light postanawia zwalczać wszystkich przestępców, ludzie zaczynają nazywać go Kira i dzielą się na jego zwolenników i przeciwników. Po pewnym czasie policja zaczyna go ścigać. Proszą o pomoc genialnego detektywa - L. I w sumie na tym polega całość - Light/Kira lawiruje pomiędzy L i zespołem policji, a Ryusaki próbuje rozgryźć kto jest Kirą i jak on zabija.
     Tylko trzydzieści siedem odcinków, więc w sumie nie tak dużo. Są dwa momenty, w których teoretycznie można skończyć oglądać, uznać, że to już koniec i że nic się dalej nie dzieje - są to piętnasty i dwudziesty piąty odcinek, ale po prostu tak się nie da, bo to naprawdę wciąga. Można też zacząć oglądać od dwudziestego szóstego odcinka i wszystko się ogarnie, ale wiele ciekawych wydarzeń was ominie.

     Według mnie naprawdę warto obejrzeć to anime. Mój kolega obejrzał je już siedemnaście razy i uznał, że dopóki nie obejrzysz Death Note, nie wiesz, co to znaczy żyć. Trochę się z nim zgadzam. Notatnik Śmierci trochę zmienia punkt widzenia na pewne sprawy. Rozwija też kreatywne myślenie i sztukę dedukcji, ale to tylko efekt uboczny.
     W każdym odcinku urzekają mnie Light i Ryusaki. Potrafią przewidzieć wiele ruchów do przodu, a także z niewielu elementów utworzyć w miarę logiczną całość. Są godnymi siebie rywalami głównie dlatego, że bardzo podobnie myślą. Niestety prawie nic nie wiemy o ich przeszłości, nad czym bardzo ubolewam.
     Postać, którą od początku do końca uwielbiam to Ryuuku. Jest nieco zabawną postacią, ale równocześnie mroczną i złowieszczą. Podoba mi się motyw "tak jakby przyjaźni" pomiędzy nim i głównym bohaterem - bogiem śmierci i zwykłym człowiekiem.
     Największym plusem Notatnika jest to, że nie da się go przewidzieć. W prawie każdym odcinku zaskakuje. Nie jest jednowymiarowe. Ma wiele różnych wątków.
     Według mnie Death Note jest po prostu genialne, ale nie potrafię opisać dlaczego, bo za dużo myśli kotłuje mi się po nim w głowie, ale jednocześnie czuję pustkę. Według mnie jest to historia o walce dla swoich idei i wierzenie w nie do końca. Ukazuje, że nawet jeżeli wydaje się nam, że cały świat jest przeciwko, to zawsze znajdzie się osoba, która wierzy tak samo mocno i będzie chciała nam pomóc oraz że jeżeli chcemy to potrafimy wszystko. Podejmuje też temat cienkiej granicy między sprawiedliwością, a szaleństwem; dobrem, a złem i że czasami nie zauważamy, kiedy przechodzimy na "ciemną stronę mocy".
     Polecam każdemu. Obejrzyjcie chociaż pierwszy odcinek. Kto wie? Może was wciągnie?
     W sumie źle nie było. Zabiliśmy trochę nudy, co? Zdarzyło się wiele interesujących rzeczy.
     Oba cytaty pochodzą z ostatniego odcinka Death Note.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz