niedziela, 25 września 2016

...jestem Graczem

    - Miłe jest przereklamowane - mówię. Tak samo jak odpowiedzialne, lojalne oraz każdy inny przymiotnik, którym zostałam opisana w księdze pamiątkowej naszej klasy.
     Agresja napędza agresję, pieniądze napędzają pieniądze, a w tym wypadku gra napędza grę. Witam w, być może nieodległej przyszłości, gdzie adrenalina u większości to podstawa.
     Serce wali mi jak sportowcowi, a im bardziej tłum wiwatuje, tym czuję się bardziej podniecona. Podejrzewam, że to właśnie napędza celebrytów.
     Vee, główna bohaterka, jest ukryta za kurtyną, którą podnosi i opuszcza we właściwym czasie. Nie doszukujcie się tu jakiejś głębokiej metafory, po prostu tak jest - to jej zadanie, oprócz robienia makijażu aktorom, w szkolnym teatrze. Ubiera się w stylu vintage, uwielbia projektować, przypisuje swoje cechy temu, że jest Koziorożcem i przez miesiąc w mojej opinii jest beznadziejnie zakochana.
     Znacie powiedzenie, że zraniona dziewczyna jest zdolna do wszystkiego? Cóż... Vee nam to udowadnia. Dołącza do dystopijnej i szalonej gry o nazwie NERVE. Na czym polega? To takie "prawda czy wyzwanie" tylko brakuje opcji "prawda". Jak już powiedziałam "gra napędza grę"... Za każde wykonane zadanie otrzymuje się nagrodę, a organizatorzy dbają, aby była ona jak najbardziej atrakcyjna. Każdy lubi wygrywać, prawda? NERVE można porównać do dzisiejszego hazardu. Zaczyna się od małych stawek. "Hej, wykonałem wstępne wyzwanie i nie było źle... Zagram dalej, mogę znowu wygrać, więc czemu mam nie spróbować?". I tak ciągle, i ciągle, aż do rundy finałowej, z której, gdy zdecydujesz ją podjąć, nie ma już wyjścia.
     Bezpieczeństwo zapewnione przez rozgłos to moja nowa mantra.
     NERVE Jeanne Ryan dostałam wczoraj i tuż przed snem pomyślałam "a przeczytam sobie przynajmniej prolog" i to wystarczyło, abym się całkowicie wciągnęła. Do piątej nad ranem czytałam, bo nie mogłam się oderwać, mimo że koło drugiej, gdy ktoś zgasił mi światło (nawet nie zauważyłam kto) zaczęłam czytać w świetle z komórki (co stworzyło idealny nastrój), bo nie chciałam się odrywać, a po przeczytaniu było jedno wielkie "Wow" i goniące się myśli. Już dawno nie miałam kaca książkowego - mniej więcej od listopada i Wybacz mi, Leonardzie. Od razu wzięłam laptop i zaczęłam pisać.
     Oczywiście nie odbyło się bez wątku miłosnego, ale da się go znieść. Od 38 strony powtarzałam "Bądź z Tommy'm, bądź z Tommy'm", bo Ian jakoś niespecjalnie przypadł mi do gustu. Niestety potem okazał się świnią.
     Podoba mi się to, że książka Jeanne to naprawdę coś nowego, bo naprawdę nie kojarzę ani książki, ani filmu bazowanej na "prawda czy wyzwanie" lub innej tego typu grze. Doszukałam się tylko schematu "szara myszka robi coś szalonego", ale tylko dla siebie i nie zgrywa bohaterki.
     Zakończenie trochę nie pasuje do całości, bo jest za spokojne, ale autorka pozostawiła je półotwarte - historia może spokojnie zakończyć się w jednej książce, albo może być jeszcze kontynuowana.
     Akcja ma szaleńcze tempo, a każda strona zaskakuje. To, czy książka się spodoba w dużej mierze zależy od uwielbienia do adrenaliny i bycia "na bieżąco". Ta książka może nawet przerazić, bo według mnie jest prawdopodobne, aby powstała taka gra, a gdy to nastąpi pozostanie tylko jedno pytanie: Grasz czy nie?
     Ludzie, którzy lubią wygrywać, zawsze będą grać.
     Szczerze? Zagrałabym w NERVE i to nie dla nagród, ale dla "zabicia czasu". Wiem! Macie może jakieś pomysły na wyzwania? Jeżeli tak, to piszcie w komentarzach, a być może któreś z nich wykonam?

1 komentarz:

  1. Nie martw się, też bym zagrałabym xD Ale film podobał mi się trochę bardziej niż książka

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń