sobota, 20 lutego 2016

...nie poddam się, nawet jeżeli będę zawieszona między Życiem a Śmiercią

     Po prawie trzech tygodniach od obejrzenia filmu, ale w końcu jest! Obiecany post na temat nowego filmu z Leonardo DiCaprio w roli głównej. Zjawa już od pierwszego lutego czeka na moją ocenę oraz na Nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej - Oscary 2016 już za tygodzień w nocy z 28 na 29 lutego.
     Krew utracona. Życie odzyskane. - taka jest myśl przewodnia tego filmu. Jeżeli przeanalizowaliście plakat filmowy, który zamieściłam powyżej zauważyliście, że film powstał na motywach prawdziwej historii. Niesamowite? Jak najbardziej! Dlaczego? Już tłumaczę.
     Akcja historii rozegrała się w roku 1822 (tak podaje Filmweb).
     Handlarze futer zostali zaatakowani przez Indian z plemienia Arikara, więc musieli jak najszybciej uciekać. Wielu z nich, podczas ataku, zginęło. Po przedostaniu się przez rzekę, głównego bohatera - Hugh'a Glassa granego przez Leonardo DiCaprio - atakuje niedźwiedź. Zostaje on poważnie ranny (Glass, a nie niedźwiedź - zwierzę zostaje zabite). Z tego co pamiętam Hugh ma całe rozcięte plecy, brzuch oraz szyję.
     Zastanawiające jest jakim cudem on to przeżył.
     Możecie się przy tym zatrzymać, ale ja przejdę dalej.
     Współtowarzysz i przyjaciel Glassa, John Fizgerlad grany przez Toma Hardy'ego, nie daje mu szans na przeżycie i chce go zabić, jednak pozostali, szczególnie syn Glassa, Hawk (Forrest Goodluck), i Jim Bridger (Will Poulter) chcą żeby żył. Zabierają go ze sobą, jednak w pewnym momencie muszą go opuścić. Ze sparaliżowanym Hugh'em zostają Hawk, Bridger i John, którzy maja z nim zostać dopóki nie umrze.
     Oczywiście Hugh Glass nie umarł, bo to by było nudne i zdecydowanie zbyt proste.
     Po kilku dniach czuwania przy Glassie, Fizgerlad zabił Hawka na oczach przyjaciela, a Jimowi, który podczas zabójstw był nad rzeką, wmówił, że słyszał Indian i powinni opuścić Hugha. Uciekają, a głównego bohatera zżera ogromna chęć zemsty na Johnie i postanawia go odszukać. Zanim wstaje przez jakieś dziesięć albo dwadzieścia minut się czołga. W pewnym momencie myślałam już, że przez resztę filmu będzie się cały czas czołgał, a gdy w końcu wstał odetchnęłam z ulgą.
     W pewnym momencie pojawia się scena, w której pije wodę. Niby nic takiego? Gdy pił wodę z jego szyi, w miejscu rozcięć, wylewała się krew. Żeby móc się normalnie napić, wsypał do ran proch strzelniczy i go zapalił, żeby uszczelnić ranę.
     Drugą scena, która mi zapadła mocno w pamięci, jest to jak Glassa gonili Francuzi, a on spadł, razem z koniem, w dół klifu, prosto w drzewo. Nie na drzewo. W drzewo. Oczywiście on przeżył. Za to koń nie. Postanawia więc wypatroszyć konika i... Nie, nie ma zamiaru go zjeść. Śpi w nim.
     Jak już, być może, zauważyliście głównym wątkiem fabuły jest zemsta. Więc dlaczego tytuł tego filmu to Zjawa? Według mnie bardziej pasowałby tytuł Zemsta martwego niedźwiedzia (Glass przez cały czas ma na sobie skórę niedźwiedzia, którego zabił). Co do tytułu mam dwie teorie.
     Pierwsza moje teoria dotyczy tego, że tytuł wziął się z tego, że główny bohater co jakiś czas "widzi" swoją zmarłą żonę i słyszy jej słowa.
      Chyba jednak druga teoria jest lepsza. Według niej tytuł Zjawa wziął się z tego, że Hugh Glass żyje tak jakby nie żył. Jego dawni towarzysze myślą, że zginął. Po tym co przeszedł naprawdę nie powinien żyć. A jednak.
    Film jest naprawdę świetny i na długo zapada w pamięć. Czynnikiem jest tu nie tylko niezwykła historia oraz to, że w jakiejś części jest ona prawdziwa, ale także wspaniali aktorzy. Opowieść dotarła do głębi mojego serca i wyzwoliła chęć życia, chociaż przez chwilę, jak tamci ludzie. Zmagać się z przeciwnościami losu. Nie poddawać się. Dążyć do celu. Chwytać się życia. Walczyć o nie.
    Film ukazuje również, że jeżeli odbierze się człowiekowi wszystko co ma, to już niczego się nie boi, bo nie ma czego stracić.
    Krew leje się gęstymi potokami. Nic nie jest przesadzone. Wspaniała sceneria. Byłam, a nawet dalej jestem, oczarowana.
    Uważam, ze zarówno Zjawa, jak i Leonardo DiCaprio i Tom Hardy mają największe szanse na Oscara ze wszystkich nominowanych. Po prostu totalnie miażdżą konkurencję.
    Na koniec muszę dodać jeszcze jedną rzecz.
    Jeżeli ta historia jest nawet w niewielkim stopniu prawdziwa to i tak podziwiam człowieka, który przeżył to naprawdę. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale my, współcześni ludzie, jesteśmy słabi. Już po pierwszym wpadnięciu do rzeki umarlibyśmy z zimna. A on? Przeżyła atak niedźwiedzia, ścigali go Indianie, przyjaciel go zdradził i zabił syna, wielokrotnie wpadł do rzeki... Naprawdę należy podziwiać tego faceta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz