Razem orzekliśmy, iż najstraszniejsza był pierwszy film, a najgorszy był ostatni. Niestety nie dało się bać, bo chłopcy cały czas komentowali. Na przykład podczas Babadook jeden uznał, że teraz jak będzie pływał delfinem, to będzie nieustannie słyszeć Ba-ba-dook-dook-dook i ten sam podczas obu Obecności po dodaniu, że film oparty jest na faktach powiedział: "No nie! Musieli to dodać?", albo jeszcze na zwiastunach uznali: "Czemu my na to poszliśmy? Mogliśmy iść na jakąś noc komediową, ale niee, musieliśmy iść na noc grozy" - no i jak tu się nie śmiać? W każdym filmie było dziecko i matka - w dwóch przypadkach to matka została opętana i chciała zabić dziecko, a w pozostałych dwóch to dziecko było niebezpieczne. Trochę tendencyjne, ale to szczegół.
Obecność i Obecność 2 to filmy rzekomo oparte na faktach. W obu przypadkach demon opanowuje najsłabszą osobę i za jej pomocą próbuje zabić resztę. Są to bardzo dobre filmy, jak na horrory, ale także ogólnie.
Babadook był zdecydowanie najgorszy. Samuel, którego nawet polubiłam, znajduje książkę o stworze imieniu Babadook. Jest to film bez większego sensu, a straszny jest tylko przez jakieś dziesięć minut. Zdecydowanie zamiast niego powinni dać Annabell, bo w sumie jest powiązana z Obecność.
Nie żałuję, że poszłam na ten maraton, bo naprawdę miło spędziłam ten czas, a to, że mam teraz taką małą schizę to niewielka cena. I jest jeszcze jeden pozytyw - przygarnęłam plakat z Obecność 2 widoczny powyżej. Chyba powieszę go sobie na suficie nad łóżkiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz