Zdecydowanie moją ulubioną piosenką Myslovitz jest "Gdzieś". Podmiot liryczny wie, że znalazł się już na dnie i mówi, że nie jest tam aż tak bardzo źle, jak może się wydawać, ale chce jak najszybciej stamtąd uciec.
Kolejną piosenką, którą uwielbiam jest "Chciałbym umrzeć z miłości". Autor pokornie mówi, że jeżeli już musi odejść, to gdyby mógł wybrałby właśnie śmierć z miłości. Ja akurat nie chciałabym umrzeć z miłości, ale na pewno chciałabym umrzeć przy ukochanej osobie.
Czas na klasykę :) "Długość dźwięku samotności" to chyba piosenka, którą każdy zna, ale nie każdy kojarzy tytuł lub zespół. "I nawet kiedy będę sam..." to właśnie fragment tej piosenki ;) Wykonawca opisuje swoje uczucia, co lubi, jaki jest naprawdę i że na co dzień udaje, a także poszukuje osoby, która chciałaby z nim choć przez chwilę żyć trochę inaczej: "zbyt zachłannie i trochę przesadnie pobyć chwilę sam". Gdy słuchałam tej piosenki po przeczytaniu "Papierowe Miasta" Greena uznałam, że pasuje do tej książki idealnie.
Ostatnia piosenka, o której napiszę jest bardzo trudna do wyboru, bo mają naprawdę wiele wspaniałych utworów. Po zastanowieniu chciałam wybrać coś pozytywnego, ponieważ jak na razie dałam bardzo melancholijne piosenki. Niestety w każdym utworze Myslovitz można zauważyć ból, smutek lub żal, więc znaleźć całkiem pozytywną ich piosenkę to bardzo ambitne wyzwanie. Zdecydowałam się w końcu na "Acidland" o tym, że nie mammy szans na drugie życie i mamy korzystać jak najbardziej z tego, którego mamy ^^
I na koniec marzenie: Chciałabym potrafić otwarcie wyrażać swoje uczucia tak jak oni, czyli zespół Myslovitz :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz